NAJLEPSI Obserwatorzy :)

Witaj,
Załóż konto Inteligo z mojego polecenia,
a zyskasz możliwość otrzymania premii pieniężnej
w wysokości 100 zł.

Pamiętaj, aby we wniosku o konto w polu
"Kod promocyjny" podać mój numer telefonu: 608806730

Otwórz konto Inteligo

Sprawdź szczegóły na maminteligo.pl

Regulamin Programu Mam Inteligo

Pozdrawiam
dyziocha

.

.

piątek, 31 stycznia 2014

Kuchennie, czyli chochlą po łapkach cz. 26 - Fasolka po bretońsku

Lubię gotować fasolkę, bo można ją podzielić, przechować i wykorzystać w dniu kiedy niekoniecznie chce się stać przy "garach".
Mój przepis to jest taki trochę na oko, tzn. fasola jest jedynie wyważona :) reszta wg. uznania :)
Przepisów w sieci jest "po kokardę". W większości składniki się powtarzają.
W skąłd mojej fasolki po bretońsku weszły:
  1. opakowanie fasoli jaś - 400 g (takiej większej, ale nie największej)
  2. kiełbasa "cienka" (typu zwyczajna, bigosowa, toruńska czy jaka tam u Was wystepuje) - taka, żeby ładnie się zesmażała a nie mazała
  3. boczek wędzony
  4. cebula
  5. czosnek
  6. ziele angielskie
  7. liść laurowy
  8. majeranek
  9. tymianek
  10. papryka słodka
  11. papryka ostra
  12. koncentrat pomidorowy
  13. sól
  14. pieprz
  15. cukru ciut
  16. mąki ciut tak ok. łyżki - do zagęszczenia
  17. woda z moczenia fasoli + ciut jeśli będzie mało :)
Fasolkę namoczyłam na wieczór dnia poprzedniego. Rano gotowałam w tej samej wodzie, bez przykrycia. Przygotowałam resztę treściwych składników :) Pokroiłam kiełbasę, boczek, cebulę, czosnek wszystko w kostkę. Do gotującej fasolki wsypałam ciut majeranku i gotowałam aż była lekko miękka ( czy lekko twarda?). Podsmażyłam boczek i dodałam do fasolki, podsmażyłam kiełbasę na tłuszczu z boczku i dodałam do garnuszka z fasolą, na wytopionym z kiełbasy i boczku tłuszczu podsmażyłam cebulę i na koniec dodałam ciut czosnku i dodałam do .... tak dodałam do fasolki :) Resztę czosnku dodałam później jak przyprawiałam do ostatecznego smaku :). Tak chwilę gotując dodałam jeszcze majeranku, koncentrat, cukier, tymianek, obydwie papryki no i wszystkie inne przyprawy oprócz mąki. Jak złapałam smak i fasolka była miękka, na sitko wsypałam łyżkę mąki, posypałam po wierzchu i zamieszałam - w ten sposób lekko zagęszczając.
Jak już wszystko pododawałam i dosmaczyłam i było takie jak trzeba, to zostawiłam tylko tyle by zjeść na raz a resztę zapakowałam do pojemników i zamroziłam + 2 słoiki zawekowałam i wstawiłam do lodówki. Właśnie dziś zjadłyśmy z Heniusią ostatni odmrożony pojemnik. Czas kompletować składniki na następną porcję :)
życzę smacznego :)

środa, 29 stycznia 2014

Blondyna popsuła sobie bloga :(

Coś w ustawieniach pozmieniałam, że nie mam zdjęć w poprzednich postach :(
Nie da się tego cofnąć, przykro mi :(

Kuchennie, czyli chochlą po łapkach cz. 25

Nie mogłam się doczekać aż pomarańcze będą ciut tańsze :) Polubiłam ten dżemik od pierwszej łyżeczki. Wiem, że jest nieekonomiczny, nieopłacalny, ale jest smaczny i swojski :)
Przepis i źródło podałam TU, ale z przyjemnością jeszcze raz powtórzę odnośnik do Kasi, od której przepis zaczerpnęłam :)

Podczas ostatniego buszowania po kulinarnych blogach trafiłam na coś z ananasa, coś co smacznie wygląda, ale o tym jak już zrobię :)

Pozdrawiam smacznie :)

czwartek, 23 stycznia 2014

Pod mocnym aniołem

Modlitwa  o  Pogodę  Ducha

    Boże daj mi 
    Pogodę ducha
    abym zgadzał się z tym,
    czego nie mogę zmienić;
Odwagę,
abym zmieniał to,
co zmienić mogę
mądrość,
abym umiał odróżnić
jedne sprawy od drugich.


To słowa jakimi Anonimowi Alkoholicy, ale również osoby współuzależnione z AL-Anon i DDA/DDD rozpoczynają Mitingi.

Właśnie wróciłam z kina. Pisze na świeżo póki są emocje. W kinie nie było za dużo osób. Cały rząd zajmowaliśmy ze znajomymi, których problem pokazany w filmie dotyczył. Rząd wyżej zajmowali młodzi ludzie -  bodajże dwie pary i chłopak na doczepkę no i gdzieś tam porozrzucani po sali inni "oglądacze". Mocno powstrzymywałam się, żeby "doczepianemu" nie zwrócić uwagi, bo prowadził monologi jakby opowiadał film osobie niedowidzącej i niedosłyszącej. Zbyt zależało mi, żeby nic  mi nie umknęło z filmu. Dlaczego piszę o sąsiadach z rzędu wyżej ano dlatego, że film każdy odbiera inaczej. U mnie w rodzinie też jest problem alkoholu - nie w takim stadium jakie tam było ujęte - jeszcze nie albo na szczęście nie. Więc ja odebrałam go przez pryzmat tragedii występujących tam bohaterów i ich rodzin. Na początku filmu kiedy bohater się upijał i różne miał reakcje i odzywki na nadmiar alkoholu większość osób się uśmiechała, śmiała. Pod koniec filmu już nie było słychać śmiechów - pomijam "tych z rzędu wyżej". Oni jak się po zapaleniu światła okazało popijali piwko w trakcie - szczęściarze z jeszcze wolną głową. Spojrzałam na "komentatora - sprawozdawcę" - młody chłoptaś na doczepkę jak pisałam wyżej chciał zabłysnąć dowcipem przed dziewczynami kolegów a może koleżankami i dlatego głupawka go ogarnęła.Wracając rozmawiałam z moimi znajomymi o filmie. Wielu z nich przyznało, że miewało takie stany jak bohater, ale za nic na świecie, za żadne pieniądze nie oddaliby teraźniejszej świadomej "trzeźwości". Potrafią docenić to, że udaje im się przeżyć bez alkoholu kolejny dzień. Są to ludzie, którzy aktywnie uczestniczą w mitingach AA, Al-Anon i w  ten sposób m.in. pomagają sobie i innym. Obsada w filmie - sami znani: Więckiewicz - główny bohater, Kuna, Grabowski, Gołębiewski, Braciak, Kulesza i wielu innych z małego i dużego ekranu. Pan Robert Więckiewicz jak i inni bardzo realistycznie odegrali swoje role.
Polecam ten film jako profilaktyczny do szkół, ale tylko wtedy, gdy po projekcji odbędzie się dyskusja w małych grupach, gdzie trochę trudniej być anonimowym i palnąć jakąś głupią uwagę/żart w tłum. Temat niełatwy, bo jak uświadomić młodym osobom, że alkohol nie jest dla wszystkich, że może prowadzić do tragedii osobistych, że nie tak łatwo przestać pić pomimo sponiewierania, gdy oni dopiero zaczynają go próbować i jest wesoło. 
Pierwszy z 12 kroków AA  mówi:

Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.
Co usłyszałam od AA'owców? jesteśmy BEZSILNI, ale NIE BEZRADNI i że zawsze coś można zrobić.
Nie będę się wymądrzać - zainteresowanych zapraszam TU a osoby współuzależnione TU do poczytania.
Trochę może i chaotyczny ten wpis, ale tak jak napisałam  - pisze na bieżąco :)
dobrej nocy :-*


środa, 22 stycznia 2014

Z pamiętnika OGRODNICZKI cz.7

Przybywa mi nasionek, przybywa :)
Już mam nasionka:
  1. Seler naciowy (odm. ZEFIR) - pierwszy raz siany będzie u mnie. Wysiew w inspekcie (czyt. u mnie na parapecie :D) od połowy lutego do 20 marca. Wymaga gleby próchniczej, niezakwaszonej. Zbiór dopiero od września
  2. Burak ćwikłowy cylindryczny (odm. CYLINDRA) - Wysiew do gruntu, na wczesne od około połowy kwietnia, na zbiór jesienno zimowy od połowy maja do końca czerwca. Wymaga gleby żyznej i wilgotnej nie zakwaszonej. Nie lubi świeżego obornika.
  3. Majeranek - do uprawy na parapecie i w gruncie. Wysiew na parapet od marca, do gruntu od maja. Miejsce słoneczne, osłonięte, gleba przepuszczalna.
  4. Bazylia (odm. FIN VERT) - z bazylią poznaliśmy się w zeszłym sezonie wysiewowym. Pięknie wzeszła, niestety po kilku dniach się obraziła i znikła :| Moja bazylia ma dość duże listki a widziałam też odmienę drobnolistkową i czerwoną. Wysiew na parapet od marca a do gruntu od maja.
  5. Pietruszka naciowa (odm. KADERAVA) - natka karbowana. W zeszłym sezonie wysiałam do gruntu i zbiorami cieszyłam się ja i jeszcze kilka osób :)  i zasuszoną mam do dziś. Zostawiłam w gruncie na zimę - ciekawe czy odbije na wiosnę. Tą mam zamiar posiać w doniczkę a jeśli "nie odbije" ta zeszłoroczna w gruncie, to posieję resztę do gruntu. Wysiew bezpośrednio do gruntu od lutego do września.
  6. Szczypiorek (odm. Bohemia) - w zeszłym roku posiałam w doniczkę szczypiorek czosnkowy i nic :/
  7. Pomidor palikowy PORZECZKOWY ( odm. IDYLL) - wiem palikowy znaczy wysoki, ale jakie one ładne na tym zdjęciu :) Wysiew do inspektu marzec kwiecień, do gruntu sadzonki  w maju. Zbiór lipiec - październik.
  8. Pomidor gruntowy koktajlowy wysoki (odm. RADANA) - to ta sama zeszłoroczna odmiana :) Tak pięknie mi owocowała, to zdecydowałam się w tym roku ponownie na krzaczek, Teraz mam daszek na balkonie a na opakowaniu jest napisane "odmiana średnio wczesna O NIEKOŃCZĄCYM WZROŚCIE" więc mam zamiar do daszka podciągnąć "tasiemki" i podwiązywać krzaczki tworząc naturalną osłonkę balkonu :)
  9. Pomidor gruntowy, balkonowy (odm. VILMA) - odm. bardzo plenna, karłowa. Wysiew do inspektu luty - marzec, sadzonki od maja do czerwca - zbiór lipiec wrzesień.
  10. Pomidor balkonowy, gruntowy (odm. Lycopersicon esculentum Mill - nie znalazłam na opakowaniu innej nazwy) - żółte pomidorki na karłowych krzaczkach. Wysiew do inspektu luty - marzec, do gruntu roślinki w maju, czerwcu zbiór lipec wrzesień.
  11. Koperek - zeszłoroczne nasionka
Z nasionek kwiatków mam, 
o której pisałam, że dostałam ją w przesyłce.
Nadal nie trafiłam w sklepach na papryczkę, więc chyba zacznę w internecie szukać i zapewne znajdę :)
pozdrawiam do następnego :)
ps. wszystkie informacje co do nasionek spisane z opakowania producenta :)

wtorek, 21 stycznia 2014

Moje małe DIY 8 ;)

Tak mnie wzięło na dziergolenie, że postanowiłam udziergać bratanicy komin :). Włóczkę dostałam od szefowej kuchni ze stażu. Zalegała w szafce, więc nie odmówiłam :).








I znów dziwnym trafem pojawił się wpis, tym razem u Intensywnie Kreatywnej ze wspaniałym opisem wzoru do dziergolenia :) IK tłumaczy łopatologicznie jak tymi drutami machać i od razu chce się robić razem z Nią.
Więc popatrzyłam, posłuchałam, znów popatrzyłam i nabrałam oczka. Dziergałam, dziergałam i udziergałam :).

 
W ten oto sposób powstał komin dla Natalki :)

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Moje małe DIY 7 ;)


Do drutów zawsze miałam sentyment. Pamiętam mamę, która dziergała sweterki i czapki. U mnie zaczęło się w wieku około 3-4 lat. Wtedy to mała Dyzia wzięła drut do rączki (a może dwa) i włożyła do kontaktu. Naprawdę nie wiem co ja sobie wtedy myślałam i skąd dzieci mają takie pomysły, że jak dziurka i patyczek to trzeba to połączyć. Doskonale pamiętam co było potem. Ogromny wrzask i ucieczka do mamy na kolana. Mama wtedy siedziała i coś szyła na maszynie, która dziś służy mi za biurko.
 Później były jakieś dziergania w szkole na lekcjach ZPT :). Dla młodych czytelników wyjaśnienie -  ZPT czyli Zajęcia Praktyczno Techniczne, na których oprócz kanapek, sałatek, desek do krojenia, karmników dla ptaszków robiło się szaliki i wyszywało kołnierzyki :) W czasach szkoły średniej zawzięłam się i zaczęłam robić sweter. Oooo to było zdanie :) Sweter miał wzór w postaci pasków z kolorowych włóczek (jak znajdę zdjęcie to wrzucę) Sweter robiłam ze 2 lata :) Taki ze mnie słomiany zapaleniec :) W końcu zrobiłam i chodziłam, chociaż ciut za duży był i nie miał wykończonego kołnierzyka. Po tym swetrze miałam przerwę aż do "teraz". Marzyły mi się szale jakie oglądałam u dziergających dziewczym (szale, bo w chystach wyglądam jak "starababa"). Jakiś miesiąc przed świętami udało  mi się kupić na "ciuchach" włóczkę. Nie wiedziałam na co wystarczy, gdyż była to luźna kula, duża kula. Pomimo wyglądu na splątaną, kupiłam ją gdyż była w "moim" kolorze :)
No i zupełnie przypadkiem trafiłam na wzór na blogu http://drutoterapia.blogspot.com/, który prowadzi Iwona Eriksson. 
Nigdy nie lubiłam robić próbek, więc od razu wzięłam się za konkretną rzecz. I tak oto powstał komin/otulacz* 
*niepotrzebne skreślić :)

czwartek, 16 stycznia 2014

Z pamiętnika OGRODNICZKI cz.6

Ja już rozglądam się za nasionkami roślinek, które zasieję z przeznaczeniem na balkon i działkę :)

Z pomidorów poluję na odmianę Koralik :) W zeszłym roku miałam nasionka kupione w Tesco i nie doczytałam, że one są miniaturowe owszem, ale palikowe :) Urosły wysokie i dobre były :) Z powodu prac ociepleniowych bloku, musiałam przyśpieszyć ich dojrzewanie i skrócić wzrost krzaczka. Urwałam czubki i poobrywałam większość liści, żeby słońce miało dostęp i zaczerwieniło pomidorki. Grona mnie zachwyciły, owoce były na nich liczne o gruszkowym kształcie :) Nie wiem jak będzie w tym roku, bo przy tych pracach zrobili nam daszki więc słoneczka ciut mniej będzie :( Z jednej strony dobrze, bo południowe okno i czasem wysiedzieć w pokoju się nie dało a z drugiej szkoda, że założyli je w momencie kiedy złapałam bakcyla hodowlanego. 
Drugim warzywem planowanym na balkon jest papryczka Habanero. Ostra baaaaaardzo:) Może ktoś się podzieli nasionkami? 
Standardowo będę próbować wyhodować bazylię, miętę, pietruszkę naciową i kwiatki :) 
Zostawiłam pietruszkę naciową w ziemi na działce  - pewnie na wiosnę nic z niej nie będzie :(
Nasionka Maciejki już mam :)
A Wy już rozpoczęłyście / liście plany ogrodnicze?
 pozdrawiam :)

wtorek, 14 stycznia 2014

Lakierowe story - part. 5


Efekt wczorajszej wizyty w Biedronce - weszłam tylko po picie a wyszłam z reklamówką zakupów. Spożywczych zakupów pokazywać nie będe, ale zakupiłam dwa lakiery. Od razu wieczorem pomalowałam pazurki, żeby dziś rano zdjęcia zrobić. 
O ile "wrzosowa- śliwka", bo tak mi się ten kolor kojarzy, wygląda ładnie, to już ze szmaragdową zielenią jest troszkę inaczej :) Chociaż na tą zieleń, gdzieś w głowie kołacze mi się inna nazwa, ale kołacze się gdzieś daleko.
Lakiery są dość gęste. Może to wina "zleżenia" w nieodpowiednich warunkach? Dwukrotne malowanie ładnie "kryje". Schnie przyzwoicie.
Wrzosowy napewno będzie często używany, tak jak i wstawiony w poprzednim poście lakier Golden Rose :) Co do szmaragdowego, to jego losy nie są jeszcze znane :)
Kiedyś dostałam czerwono - rubinowo - malinowy (ufff) lakier, tej samej firmy. Konsystencję ma płynną, lekką, rzadką ( chyba dokładnie opisałam:) ) Maluje rewelacyjnie. Minus taki, że lekko barwi płytkę paznokciową, ale sposób mam na to taki, że kładę jedną warstwę bezbarwnego lakieru i dopiero czerwienią maluję.









To zakupione jesienią w Rossmanie miedziane/ceglaste rudości  :)
WIBO jest perłowy a drugi LOVELY nie. Lovely nie jest trwały jeśli się go nie wspomoże wykończeniem. Wibo bardzo lubię. Nie ściera się, nie odpryskuje szybko. Baaardzo lubię :).
Jeszcze wzmianka o tle :) 
Tak dziergam na drutach. Udziergoliłam sobie szal/otulacz/komin* jak kto woli nazywać :) A teraz dziergolę dla bratanicy tylko innym wzorem. Niech się dziecię otula, bo zima podobno ma jednak być :) O dzierganiu pojawią się posty później, jak skończę otulacz. W planach jest jeszcze jedno dziergolenie, ale to "niespodziewanka" ma być.

* niepotrzebne skreślić :)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Wizyta w jednym z ulubionych miast :)

Wczoraj spotkałam się ze znajomymi i poznałam duuużo nowych osób, w mieście, do którego mam sentyment. Po skończeniu studiów spędziłam tam 3 miesiące odbywając staż.  Pogoda była wyśmienita w porównaniu z tym co mam dziś za oknem. Choć było chłodno i lekko wiało, to przebijało się słoneczko. Dziś jak wstałam, to zobaczyłam szyby zapłakane deszczem a w uszach dżwięki jakie wydaje daszek nad balkonem.
Wiele nocy spędziłam na najbardziej znanej ulicy tego miasta :) Powód prosty - mieszkałyśmy niedaleko tego miasta a tramwaje tam nie jeździły nocą. Więc jak wyruszałyśmy na balety ostatnim po godzinie 22 do tego miasta, to następny/ pierwszy powrotny był po 6 rano :) Człowiek włóczył się  uliczkami, bo z lokali przeważnie wychodziło się po 3- 4 nad ranem :)
Gdzie człowiek nie spojrzy tam każdy, no prawie każdy budynek ukrywa jakiś detal, czasem "psikus" :)
 Mężczyzna czytający prasę z uczepionym do nogi małym chłopcem. Niestety był już wieczór a zdjęcia robione były telefonem (nadal się nie dorobiłam aparatu i zawsze przy takiej okazji "pluję sobie w brodę" :-\ )
A to wymalowane okna z ludźmi - myślicie, że to można potraktować jako mural?
Tych dwóch to chyba przedstawiać nie trzeba :) W tej chwili, w witrynie informacji turystycznej, ponieważ remontowana jest ulica, na której stoją "chłopaki" na codzień.
Tak to ze mną jest, że ja wolę robić zdjęcia architekturze i rzeczom martwym niż ludziom :)
 Poidłełko :)
No a po spacerze udaliśmy się na tańce na Stare Bałuty (i tu pojawiła sie podpowiedź w jakim mieście byłam :)
Pozdrawiam współtowarzyszy i mam nadzieję, że spotkanie powtórzymy - właściwie to jestem pewna, że się znów spotkamy :)

Cmoczki :*

niedziela, 12 stycznia 2014

Lakierowe story - part. 4

Wydało się - mam krótkie palce :)
Kupiłam lakier Golden Rose. Ładny wrzosowy kolor i chciałam go pięknie zaprezentować, tak jak dziewczyny od blogów kosmetycznych, ale cóż, jak wspomniałam wyżej - mam za krótkie palce :(
i zdjęcia nie wyszły takie jak chciałam.
Chociaż, jak tak patrzę to może bardziej powinnam napisać, że mam za krótkie paznokcie :)
Wracajac do lakieru. Na paznokciach są dwie warstwy i utwardzacz KillyS.
Bez wykończenia lakier jest krótkotrwały". Szybko pojawiają sie odpryski, no i jak to przy kolorowych lakierach ścieraja się na brzegach paznokci. U mnie z w/w utwardzaczem są już 3 dzień i nie oszczędzam ich. Myję naczynia ręcznie bez rękawiczek, kąpię się i myję włosy więc narażony na niekorzystne warunki jest a mimo to się trzyma. Lakier kosztował 9,90 na stoisku GR w Centrum Handlowym.
A pisałam już, że bardzo mi się kolor POODOOBAA? 
Do następnego poklikania, papatki :) 
Jak już robię lakierowe story, to dorzucam zrobione kiedyś zdjęcia moich paznokciowych malowideł i w ten sposób będę na bieżąco (prawie).
 
 
 
Koniec na dziś, ale nie koniec lakierów :)