Chyba nigdy nie byłam na takim kuligu. Kulig rozpoczęliśmy o godzinie 16.00 07.02.2014r. Było jeszcze widno.
Myślę, że dorośli mieli większą frajdę z tej przejażdżki, niż będące tam dzieci - sztuk 3 :)
Droga kuligu w całości prowadziła przez las.
Zajęliśmy sań sztuk 3. Na końcu trasy mieliśmy postój z ogniskiem. Każdy dostał patyk i piekł w ognisku kiełbaski.
W pierwszych, największych saniach jechał pan "grajek" śmigający na akordeonie. Jego ulubione powiedzonka to "hulaj duszaniech się rusza" i "Panowie Panie przerwa na ...".
Organzatorem czyli posiadaczem sań i koników jest Pan Paweł Kibil - człowiek z ogromną pasją do historii. Bierze czynne udziały w rekonstrukcjach historycznych a wygląda niczym Piłsudski :)
Jego duże poczucie humoru sprawiło, że bawiliśmy się świetnie. Po śpiewach, tańcach ogniskowych i zjedzonych kiełbaskach nadszedł czas powrotu. W każych saniach jeden z Panów dzierżył w dłoni pochodnię. Wyglądało to zjawiskowo. Noc, pochodnie, śnieg ... .
Ech czekam na następny taki kulig, tylko teraz po świeżym, mięciutkim śniegu :)
PS. Mieliśmy to szczęście, że jeszcze załapaliśmy sie na śnieg - w noc po naszym kuligu czyli w sobotę padał deszcz i roztopił wszystko :(
PS. Mieliśmy to szczęście, że jeszcze załapaliśmy sie na śnieg - w noc po naszym kuligu czyli w sobotę padał deszcz i roztopił wszystko :(
Teraz to ja całkowicie zazdraszczam :-) :-) :-)
OdpowiedzUsuńTeSiu !!! ja sama sobie zazdraszczam :)
UsuńNo i wcale się nie dziwię :-D
UsuńPosłałam :-)