- czego dowodem są spieczone plecy.
Stara jestem i głupia :) Na zdjęciu nie bardzo widać czerwoność pleców, ale uwierzcie, nie była to noc przespana snem kamiennym.
Wczorajszy dzień, czyli sobotę spędziłam na działce. Pojechałam odwiedzić rodziców spędzających tam sezon letni i uratować z czeluści chwastów wysiane warzywka. Mając świadomość zapowiadającego się słonecznego dnia, szybciutko wskoczyłam w grządki, ale wystarczyło, że od 9 do 10 byłam na słoneczku i wieczorem ujrzałam a raczej odczułam skutki. Dużo nie porobiłam, bo po 1- niedaleko usytuowane były krowy a przy nich muchy, które mi dokuczały. Po 2- o ironio! wiedziałam, że przypieka i nie ma co się wystawiać na słońce. Po 3. kości mi dokuczały boląc bardzo. Miałam ze sobą oczywiście olejki ochronne i kremik na twarz, ale "po co wyjmować?". Tym sposobem przebyły podróż nie wyjęte z torby a ja odcierpiałam to gapiostwo :).
Działka usytuowana jest niedaleko wsi Czarnolas, gdzie znajduje się muzeum Jana Kochanowskiego. Kiedyś się dla Was tam wybiorę i umieszczę fotorelację, gdyż Kochanowski wielkim poetą był i dwór Jego jeszcze stoi. A może uda mi się na tegoroczne Janki - wianki tam się udać.
Jeszcze kilka dni temu wioząc rodziców na działkę mijałam łąkę pełną kwitnących mleczy, ależ cudnie się żółciło. Wczoraj już śladu po kwiatkach nie było. Za to mijałam pola zasiane rzepakiem albo tatarką (nie znam się), równie zażółcone.
Soczyście zielona trawa w lekkim przybliżeniu zdjęcie zrobione przypadkiem dociśniętym klawiszem :)
A dziś rano niebo pięknie usiane chmurkami uwielbiam takie niebo i takie chmurki :) Mogłabym cykać im fotki i cykać i cykać ...... i cykać w nieskończoność :)
A poniżej niedawny zakup w Rossmanie. Kubek iście letni, optymistycznie energetyzujący o pojemności 480 ml za złotych 9 i 99 groszy. Pierwsza sztuka pękła przy nalewaniu gorącej wody, ale to dlatego, że przedtem była dość chłodna. Szybciutko kupiłam już nie 1 a 2 sztuki :) "się w nich rozkochałam". Pęknięty nie został wyrzucony - służy jako doniczka. Początkowo miała tam rosnąć mięta, ale ostatecznie wysiałam w nim szczypiorek czosnkowy - może tym razem wzejdzie.
do poczytania :)
No wiesz, ani jedno ani drugie prawdą nie jest (że stara, albo i to gorsze...)! Nie obrażać mi tu koleżanek! A plecy to masz ponętne (pomijając nietwarzowy kolorek :-) Na wsi - wspaniale. Gdy już będę baaardzo bogata, to nabędę kilka domostw, w tym jedno na wsi.
OdpowiedzUsuńZbyt łaskawa dla mnie jesteś TeSiu (to do pierwszego zdania Twojego komentarza :-D)
UsuńA domek na wsi też mi się marzy i większa działka i dobre auto, żeby zimą móc wjechać i wyjechać z takiej wsi :) A domek to najlepiej wyremontowany z takiego starego - z duszą, ale nie z duchem ;)
Plan już masz. To do dzieła :-)
UsuńZ avonu był kiedyś sprejem na takie fajne plecy! Wiem bom także głupia gdy chodzi o krem przeciwsłoneczny ;)) Ale chyba głupota nie do końca ma z tym wspólnego... Raczej lenistwo, hihihi :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kochana, lenistwo, głupota na jedno pieczenie pleców wychodzi :)
UsuńCiekawi mnie czy przy kolejnym wystawieniu na słońce zbąbluje mi skóra i zejdzie czy nie :)
pozdrawiam słonecznie choć u mnie deszczowo :)